Dzisiaj opowiem o mojej fotografce: jest to bardzo młoda osoba o niezwykłej sile charakteru. Pracuje, studiuje i zajmuje się fotografią. Fotografia to pasja, która przerodziła się w profesję. Dodam, że nie jestem jedyną blogerką, z którą współpracuje. Kiedy się spotykamy jest zawsze uśmiechnięta, nawet jak zdarza się jakaś niemiła historia to i tak znajduje w niej pozytyw. Na sesjach trudno nam się nagadać. Bardzo lubię te nasze spotkania, po których dobry humor nie opuszcza mnie do końca dnia.
Dzisiaj opowiem o mojej fotografce: jest to bardzo młoda osoba o niezwykłej sile charakteru. Pracuje, studiuje i zajmuje się fotografią. Fotografia to pasja, która przerodziła się w profesję. Dodam, że nie jestem jedyną blogerką, z którą współpracuje. Kiedy się spotykamy jest zawsze uśmiechnięta, nawet jak zdarza się jakaś niemiła historia to i tak znajduje w niej pozytyw. Na sesjach trudno nam się nagadać. Bardzo lubię te nasze spotkania, po których dobry humor nie opuszcza mnie do końca dnia.
Dzień jest coraz krótszy, coraz chłodniej na dworze, a ja wciąż nie mogę uwierzyć, że zima tuż, tuż. Moja córka wskoczyła już w kożuch, a ja latam w kurteczkach. W sklepach już świąteczne dekoracje i tylko patrzeć jak nie opędzimy się od kolęd, które będą leciały w każdym sklepie (kiedy przyjdą Święta, nie będziemy mogli ich słuchać, a nie mówiąc już o rodzinnym śpiewaniu?). Tylko u mnie w szafie wciąż wiszą letnie sukienki. I tak trudno się z nimi rozstać!
Metamorfozy jesienne
– to już mój kolejny udział w takim evencie a drugi z Salonikiem dla Pań i Panów.
Powiem krótko: chapaeu bas dla inicjatorki i organizatorki tego
przedsięwzięcia, Pani Grażyny Pirogowicz – Krzywik!
Wrocław nie ma (jeszcze) takich „modowych” tradycji, wprawdzie szykuje nam się kolejny (może warto numerować edycje) Wrocław Fashion Meeting i czasami jakaś galeria coś zorganizuje, ale co tu dużo mówić – jest tego niewiele i są to początki. Taka impreza angażuje wiele osób i wiele środków finansowych. Dla salonu fryzjerskiego, który nie jest „sieciówką” to naprawdę ogromny wysiłek. Dlatego jestem pełna podziwu i cieszę się, że we Wrocławiu są ludzie, którzy podejmują się takich wyzwań i ludzie, którzy ich wspierają. Oprócz pokazów pań biorących udział w metamorfozach był gość specjalny naszego wieczoru, Paweł BIBA Binkiewicz, wokalista i gitarzysta, grający rocka, funk i jazz, uczestnik programu X factor.
Zaprezentowały się również butiki z Piazza di Moda – stylizacje do tego pokazu były mojego autorstwa :)
Wrocław nie ma (jeszcze) takich „modowych” tradycji, wprawdzie szykuje nam się kolejny (może warto numerować edycje) Wrocław Fashion Meeting i czasami jakaś galeria coś zorganizuje, ale co tu dużo mówić – jest tego niewiele i są to początki. Taka impreza angażuje wiele osób i wiele środków finansowych. Dla salonu fryzjerskiego, który nie jest „sieciówką” to naprawdę ogromny wysiłek. Dlatego jestem pełna podziwu i cieszę się, że we Wrocławiu są ludzie, którzy podejmują się takich wyzwań i ludzie, którzy ich wspierają. Oprócz pokazów pań biorących udział w metamorfozach był gość specjalny naszego wieczoru, Paweł BIBA Binkiewicz, wokalista i gitarzysta, grający rocka, funk i jazz, uczestnik programu X factor.
Zaprezentowały się również butiki z Piazza di Moda – stylizacje do tego pokazu były mojego autorstwa :)
Co do metamorfoz –
zostało wybranych 13 pań. Wspólnie z koleżanką „po fachu” przygotowałyśmy po
trzy stylizacje: codzienną, sportową i wieczorową. Nie będę ukrywać – czasu było
mało, gdyż odpadł nam poniedziałek a piątek to dzień prób i przygotowanie
kolekcji pokazowej z Piazza di Moda. Sobota była dniem fryzjerów, wizażystów no i oczywiście pokazu. Nasze uczestniczki
były lekko zdenerwowane, ale po pierwszym wyjściu trema puściła i na twarzach pojawił
się uśmiech. Dla nas była to największa nagroda. Myślę, że na tym się nie
skończy :)
A oto nasze uczestniczki podczas pokazu - to tylko niektóre stylizacje ;-):
Obiecałam
Wam relację z sobotniego event'u – dzisiaj pierwsza część.
Zacznę od tego, że cała impreza bardzo się udała. My, organizatorzy, spotkaliśmy się z dużą życzliwością ze strony współpracujących butików: Monnari, Mohito, House, Kari za co wielkie: DZIĘKUJEMY! Również współpraca z Piazza di Moda była owocna – stworzyłam 14 stylizacji damskich i 5 męskich. Było to dla mnie bardzo inspirujące i mogłam się sprawdzić w roli stylistki i współorganizatorki pokazu mody :)
Zacznę od tego, że cała impreza bardzo się udała. My, organizatorzy, spotkaliśmy się z dużą życzliwością ze strony współpracujących butików: Monnari, Mohito, House, Kari za co wielkie: DZIĘKUJEMY! Również współpraca z Piazza di Moda była owocna – stworzyłam 14 stylizacji damskich i 5 męskich. Było to dla mnie bardzo inspirujące i mogłam się sprawdzić w roli stylistki i współorganizatorki pokazu mody :)
W
życiu mamy takie momenty, że czas ciągnie się w nieskończoność, a każda minuta wydaje się wiecznością. Są i takie, że nie ma chwili wytchnienia, ciągle brakuje czasu
i ledwie się obejrzysz a tu minął cały dzień, tydzień. Właśnie ten drugi scenariusz ma miejsce teraz w moim życiu. Jak już pisałam, współorganizuję event pod hasłem "metamorfozy", których finał odbędzie się w najbliższą sobotę (dla zainteresowanych:
Wrocław, Sky Tower, sobota godz. 18.00).
Zajmuję się stylizacjami naszych uczestniczek, co jest bardzo
inspirujące, ale i wyczerpujące. Całą imprezę
z pewnością Wam opiszę, a dzisiaj szybki post.
Wspominałam już Wam, że to, iż lubię ciuchy to zasługa mojej mamy? Zawsze lubiła się stroić i zawsze była niezwykle elegancka jak na tamte czasy i możliwości. Jedną z jej słabości było kupowanie materiałów. W szafie na górnych półkach było ich mnóstwo. Jako dziecko nie cierpiałam tego ale od karmy nie można uciec. Może nie w takim stopniu jak moja mama, ale lubię sklepy z materiałami. Lubię oglądać materiały, dotykać i wyobrażać sobie co by z nich można uszyć. Mam też pewną ich ilość, choć znów nie tyle, co moja mama.
Dzisiaj
ciąg dalszy dress code’u. Jak już pisałam
– strój do pracy, oparty na zasadach dress code’u, wcale nie musi być nudny. Owszem są pewne reguły, których należy się trzymać, ale od czasu do czasu, dla urozmaicenia, możemy je trochę
naginać. Musimy tylko pamiętać o jednej nadrzędnej zasadzie: ma być schludnie i elegancko! Dzisiaj zaproponuję Wam alternatywę dla ołówkowej spódnicy.
Wreszcie
wystartowałam z moimi jazzówkami. Kupiłam je kiedy tylko się pojawiły, ale ze
względu na zabieg nie mogłam ich wcześniej ubrać i dopiero dzisiaj
zadebiutowały. Urzekły mnie swoim kolorem i tym, że są lakierowane. Takie
lakierowane buty w męskim stylu zwróciły moją uwagę jakiś rok temu ale nie natknęłam
się na takie, które „miałam na myśli”. Oczywiście, jak to bywa, był to
przypadek – wybrałam się do galerii zupełnie po coś innego, ale jak je zobaczyłam na wystawie, to musiałam je przymierzyć i bardzo szybko
podjęłam decyzję (co w moim przypadku jest to rzadkością). Oczywiście wyszłam ze sklepu z
pudełkiem:) Mam
nadzieję, że Wam się również podobają :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)