źródło: tu
Kupiłam świeży szpinak. Co mnie podkusiło? Nie mam pojęcia. Był to nieuzasadniony impuls, poddałam się ogólnie panującej manii zdrowego odżywiania. Tak. Czytam wszystkie informacje o składzie żywności, nawet pieczywa, w którym jak się okazuję, znajdziesz jakieś E... czy wiecie, że w chrzanie jest tylko 50% chrzanu?
Ale wracając do mojego szpinaku - robiąc zakupy w "moim" warzywniaku, zobaczyłam zapakowany w workach szpinak.
"Świeżutki szpinak, dopiero co przywieźli" poinformowała mnie przemiła właścicielka. Nie myśląc wiele chwyciłam zieloną torbę i zadowolona wróciłam do domu... gdzie upchnęłam szpinak do lodówki. Niech czeka na moją wenę.
Niestety tam znalazła go moja córka i cała szczęśliwa oznajmiła, że jedynie dzisiaj będzie jadła obiad w domu, potem ma zajęcia do wieczora, więc dziś jest jedyna szansa na szpinak. Weny nadal brak, ale cóż... Czego się nie robi dla dziecka?
Niechętnie wyjęłam torbę z lodówki, nalałam wody do zlewu żeby opłukać listki. Wysypywałam go i wysypywałam! Myślałam, że ta torba nie ma dna! Zaczęłam go w końcu płukać i tu szok: ten szpinak jest z korzeniami! Mnóstwo małych kępek z korzeniami, koszmar!!!
Postanowiłam jednak, że będę twarda i dokończę dzieła, w końcu młody organizm potrzebuje witamin. Zaczęłam cierpliwie obcinać korzonki: obcinaaaałam potem zaczęłam go płuuuuukać. Zaangażowałam dwa największe garnki do tego celu i ... płukałam wybierając jakieś inne roślinki (chyba chwasty). Czułam się jak Kopciuszek, który oddziela ziarna od plew, ale ona przynajmniej poszła potem na bal, a mój książę bardzo zapracowany, nawet pogadać trudno :(
Niestety tam znalazła go moja córka i cała szczęśliwa oznajmiła, że jedynie dzisiaj będzie jadła obiad w domu, potem ma zajęcia do wieczora, więc dziś jest jedyna szansa na szpinak. Weny nadal brak, ale cóż... Czego się nie robi dla dziecka?
Niechętnie wyjęłam torbę z lodówki, nalałam wody do zlewu żeby opłukać listki. Wysypywałam go i wysypywałam! Myślałam, że ta torba nie ma dna! Zaczęłam go w końcu płukać i tu szok: ten szpinak jest z korzeniami! Mnóstwo małych kępek z korzeniami, koszmar!!!
Postanowiłam jednak, że będę twarda i dokończę dzieła, w końcu młody organizm potrzebuje witamin. Zaczęłam cierpliwie obcinać korzonki: obcinaaaałam potem zaczęłam go płuuuuukać. Zaangażowałam dwa największe garnki do tego celu i ... płukałam wybierając jakieś inne roślinki (chyba chwasty). Czułam się jak Kopciuszek, który oddziela ziarna od plew, ale ona przynajmniej poszła potem na bal, a mój książę bardzo zapracowany, nawet pogadać trudno :(
No w końcu szpinak umyty i zapakowany do wielkiego gara, dusi się. Z czosneczkiem, na masełku, jest dobrze :) Mieszam go mieszam, a moje zadowolenie ulatnia się razem z parą z garnka, bo szpinaku coraz mniej... w końcu ledwo przykrył dno garnka. Tyle roboty, pół dnia przy zlewie, a efekt finalny to trzy łyżki szpinaku!
Mój zapał nie wyszedł mi raczej na zdrowie...
Eee, mam to w nosie, może świeży zdrowszy, może smaczniejszy ale wracam do mrożonego! :)
A jak Wy przyrządzacie szpinak? :)
Prześlij komentarz