Futerkowe mankiety.

Wczoraj życie mnie zaskoczyło!:) Może to zbyt dużo powiedziane bo tak naprawdę to nic nadzwyczajnego; po prostu zepsuła mi się szafka w kuchni.

Jest to dość duża szafka, wysuwana gdzie trzymam wszystko i wszystko mam pod ręką: mąki, cukry, oleje, przyprawy ... itp. Dzwonię do firmy, która realizowała moją kuchnię. Rozmowa była krótka - "proszę zrobić zdjęcie i przesłać mi je na maila". OK, Wysłałam zdjęcie z prośbą o "szybką interwencję, gdyż szafka bardzo cierpi!":) No i czekam na ruch fachowca, ale coś go nie ma. Więc wczoraj po południu znów dzwonię i się przypominam. Spodziewałam się efektu dopiero po weekendzie, ale wieczorem zjawił się fachowiec i uleczył moją cierpiącą od kilku dni szafkę. Był bardzo uprzejmy i powiedział, że jeszcze w środę przyjedzie i wyreguluje mi pozostałe szafki, bo "bardzo go drażni jak nie są równe" (prawdę mówiąc nie widziałam tej nierówności). Mała rzecz a cieszy. Nic szczególnego nie ma w tej historyjce, to normalne, że rzeczy się psują i wtedy wzywamy fachowca. Tak, tylko różnie bywa z tymi fachowcami, a ja ostatnio nie miałam dobrych doświadczeń. Wysoka jakość wynika nie tylko z procedur, ale głównie z dobrych chęci pojedynczego człowieka.  

Powiem Wam, że takie historie przywracają mi wiarę w ludzi!!! 

Stylizacja: tej jesieni mamy szaleństwo przeróżnych futer. Najczęściej jest to forma kamizelek, na którą, prawdę mówiąc, mam chrapkę od kilu lat. Tak, tak, od kilku lat! Jakoś na swoją jeszcze nie trafiłam. W prawdzie nie tracę nadziei, ale wpadłam na coś innego - futerko jako mankiety ... przy swetrze! W tym też celu "zdemontowałam" czapeczkę z norek i uszyłam dwa mankiety, które świetnie komponują się z moim oliwkowym swetrem. Do tego jedwabna bluzka i trochę "starego złota" na spodniach. Całość dość stonowana, w modnych odcieniach zieleni, świetnie nadaje się do pracy, jak i na weekendowe wyjście :)

  

                  
   fot.:  Olimpia Rakowska

 spodnie, bluzka - Zara,

sweter - TK Max,

buty - Kazar,

Torebka - Max Mara