Buty! ... Chyba nie ma takiej kobiety, która nie kocha butów, po prostu jest to
niemożliwe! Nie jestem wyjątkiem – ubóstwiam buty! Ale to nie znaczy, że kupuję wszystkie,
które mi się spodobają. Nie robię zakupów pod wpływem chwili – jeżeli już coś
takiego mi się przydarzy, to później zakup okazuje się nietrafiony. Dlatego zawsze daję sobie
czas do przemyślenia: czy rzeczywiście są ładne, do czego będę je nosić, czy
pasują do mnie, czy mają to COŚ no i oczywiście - czy są wygodne?!
Kiedyś zdarzało mi się kupić za małe buty, bo była to jedyna para, ale zawsze oznaczało to cierpienia dla moich stóp. Teraz tego nie robię, bo wybór jest ogromny, a poza tym, jak już wcześniej pisałam - zdrowie przede wszystkim i dotyczy to też stóp :-)
Jednak co tu dużo mówić - uwielbiam "niezdrowe" buty na wysokim obcasie! Wprawdzie nie jestem niska (mam 170 cm) ale jak włożę taki but, który ma 9 -10 cm to czuję się rewelacyjnie. Szczególnie kiedy w zestawieniu z odpowiednimi ubraniami wysmuklają całą sylwetkę, a niekiedy optycznie odejmują kilogramów - a każda kobieta czasem tego potrzebuje, wyłącznie dla lepszego samopoczucia, nieprawdaż? :-)
Nie rezygnuję też z butów na płaskim obcasie; balerinki, lordsy czy jazzówki są super: mogą być zabawne, słodziutkie, romantyczne, zadziorne, charakterne a co najważniejsze – wygodne i można w nich "latać" cały dzień po nierównej , brukowej kostce. Do tego doskonale nadają niepowtarzalny charkter na pozór zupełnie zwyczajnej stylizacji.
Kiedyś zdarzało mi się kupić za małe buty, bo była to jedyna para, ale zawsze oznaczało to cierpienia dla moich stóp. Teraz tego nie robię, bo wybór jest ogromny, a poza tym, jak już wcześniej pisałam - zdrowie przede wszystkim i dotyczy to też stóp :-)
Jednak co tu dużo mówić - uwielbiam "niezdrowe" buty na wysokim obcasie! Wprawdzie nie jestem niska (mam 170 cm) ale jak włożę taki but, który ma 9 -10 cm to czuję się rewelacyjnie. Szczególnie kiedy w zestawieniu z odpowiednimi ubraniami wysmuklają całą sylwetkę, a niekiedy optycznie odejmują kilogramów - a każda kobieta czasem tego potrzebuje, wyłącznie dla lepszego samopoczucia, nieprawdaż? :-)
Nie rezygnuję też z butów na płaskim obcasie; balerinki, lordsy czy jazzówki są super: mogą być zabawne, słodziutkie, romantyczne, zadziorne, charakterne a co najważniejsze – wygodne i można w nich "latać" cały dzień po nierównej , brukowej kostce. Do tego doskonale nadają niepowtarzalny charkter na pozór zupełnie zwyczajnej stylizacji.
Rozmarzyłam się. Teraz, kiedy na jakiś czas jestem wyłączona z chodzenia w
ogóle, a przynajmniej w dwóch butach na raz, to bardzo, ale to bardzo wzdycham do
szpilek i śledzę trendy.
Co ciekawego przygotowali nam projektanci tej jesieni/zimy? Czy czymś nas
zaskoczyli?
Ja wybrałam kilka trendów, które najbardziej mi odpowiadają i jeden, który ... hmm ... budzi we mnie mieszane uczucia ...
Bardzo chciałabym poznać Wasze zdanie więc proszę o komentarze :-)
Szpilki: klasyczne (zawsze) najlepiej z połyskiem: lakierki lub mieniące się cekinami, brokatem itp. Ponieważ teraz „cofamy się w czasie” i wszystko co vintage wraca do łask to fajnie jak te nasze szpileczki mają paseczek.
Bardzo mi się podobają takie w starym stylu, szczególnie z paseczkami, jak te bordowe, świetnie wyglądają ze skarpetkami.
Ja wybrałam kilka trendów, które najbardziej mi odpowiadają i jeden, który ... hmm ... budzi we mnie mieszane uczucia ...
Bardzo chciałabym poznać Wasze zdanie więc proszę o komentarze :-)
Szpilki: klasyczne (zawsze) najlepiej z połyskiem: lakierki lub mieniące się cekinami, brokatem itp. Ponieważ teraz „cofamy się w czasie” i wszystko co vintage wraca do łask to fajnie jak te nasze szpileczki mają paseczek.
Bardzo mi się podobają takie w starym stylu, szczególnie z paseczkami, jak te bordowe, świetnie wyglądają ze skarpetkami.
But na stabilnym
słupku: mogą to być
mokasyny z długim językiem lub wszystkie inne dziwne formy. Najważniejsze, żeby obcas
miał kształt jakiejś bryły i najlepiej jak jest jeszcze ozdobiony.
Na takie z długim językiem choruję już od jakiegoś czasu :-)
Na takie z długim językiem choruję już od jakiegoś czasu :-)
Jazzówki, oksfordki,
buty typu męskiego: najlepiej
na grubszej podeszwie i lakierowane.
Oksfordki i jazzówki to moje faworytki, muszę się przyznać - już takie sobie kupiłam!
Oksfordki i jazzówki to moje faworytki, muszę się przyznać - już takie sobie kupiłam!
Futerko w niewielkich ilościach - na
butach i owszem. Może to być np. szpilka z futrzanym pomponem przyczepionym z
tyłu buta.
Wysokie kozaki do połowy
uda: jak ktoś je
jeszcze to niech szybciutko wyjmuje, sprawdzi czy nie potrzebują szewca i
mają stać w gotowości! Przyozdobione łańcuchami będą bardzo trendy!
Swoje już wyjmuję i szykuję na zimowe mrozy.
Swoje już wyjmuję i szykuję na zimowe mrozy.
No i coś jeszcze – obuwie sportowe: najlepiej jak jest kolorowe. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że nosimy je do eleganckich rzeczy. Nie będę ukrywać; póki co nie podoba mi się. Niewątpliwie ma to jednak duży plus – są bardzo wygodne. Można śmigać po dziurawych, „wykostkowanych” chodnikach i nogi się nie męczą i co najważniejsze - nie deformują się ;-). Więc może się przekonam?
Pamiętacie
film „Pracująca dziewczyna”? Główna bohaterka, skromna sekretarka, ale z pomysłem i inicjatywą (zrobiła karierę i do tego rozkochała w sobie bogatego biznesmena), biegała do pracy w trampkach, a
w pracy zmieniała je na szpilki. Czyli to co było - w nowej odsłonie :-)
Zdjęcie z filmu „Pracująca dziewczyna” z 1988 roku
Prześlij komentarz