Od
kiedy dzięki Internetowi i tanim liniom lotniczym świat skurczył się do
rozmiarów globalnej wioski, Europę można by porównać do garderoby Carrie Bradshaw z serialu „Sex w Wielkim Mieście”, gdzie na wyciągnięcie ręki mamy różnorodność
fasonów i kolorów, które prezentują nam
się na ulicach miast i wystawach sklepów. Przekonałam się o tym dwa lata temu w
Paryżu, kiedy postanowiliśmy rzucić w kąt przewodnik po muzeach, zabytkach,
innych wspaniałościach miasta zakochanych i postanowiliśmy zobaczyć Paryż –
„stolicę mody”. Niektórzy mogą uznać to za zmarnowany czas, bo Paryż to przede
wszystkim stolica kultury, ale to była nasza kolejna wizyta w tym mieście więc
uznaliśmy, że wolno nam i już :-) Z tego wyjazdu
przywiozłam torebkę Burberry z kolekcji wiosna – lato 2012,
która stanowi wisienkę na torcie dla wielu moich stylizacji.
Zmotywowane
paryskimi zakupami, pół roku później wylądowałyśmy z Mają w Mediolanie, gdzie
chodząc po ulicach czułam się jak na wybiegu. Marzyły mi się buty od Prady i po
długim namyśle zdecydowałam się na sandały z czarnego zamszu, które w ciągu
ostatniego roku ubrałam może trzy razy.
Nie, wcale nie przestały mi się podobać! Ja po prostu jestem takim chomikiem,
który oszczędza ciuchy i buty na tzw. „specjalną okazję”. Do niedawna
oszczędzałam nawet piżamy i w domu spałam w rzeczach, które dawno powinnam
przeznaczyć na szmaty za to ładne piżamy chowałam np. na wakacyjne noclegi w
hotelu - jakby moje własne łóżko nie było dość dobre. Ale to się zmieniło i w
pozostałych dziedzinach również robię postępy.
Wreszcie w tym
roku wybrałyśmy się do Barcelony. Bardzo lubię Hiszpanię za flamenco, tapasy i
za sklepy ZARA, które jak większość wie powtarzają się tam kilka razy na jednej
ulicy i są tańsze niż w Polsce. Jednak nie zaliczam tego wyjazdu do najbardziej
udanych. Już w metrze po przyjeździe zostałam okradziona … ale tylko na ok. 5
minut, bo niesamowitym szczęściem i dzięki własnej desperacji odzyskałam swój portfel i dokumenty. Osoba, która mi je ukradła
najpewniej poczuła się osaczona przez moją łamaną angielszczyznę, efektowną
gestykulację i licznych świadków tego wydarzenia.
Najlepsze
zakupy zrobiłyśmy po powrocie z Barcelony – w sklepie COS w Poznaniu gdzie
lądował nasz samolot.
A jak Wy podróżujecie? Skupiacie się tylko na atrakcjach turystycznych, czy także poświęcacie jeden dzień lub chociaż kilka godzin na zwiedzanie ... sklepów?
I co myślicie "chomikowaniu" ubraniowych skarbów? Proszę powiedzcie, że nie jestem jedynym takim egzemplarzem!:)
Ponieważ zdjęć mam dość dużo, teraz przedstawię tylko te z Mediolanu, a w kolejnym poście - z Barcelony. :-)
A to mała, malutka cząstka tego co możesz tam zobaczyć
Odniosę się do całego bloga :),stylizacje bardzo energetyczne,strasznie pozytywne!!!,przyjemnie sie ogląda i czyta!!!!!.Fantastycznie piszesz!,co nie każdy potrafi!,oby tak dalej!:).
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie w wolnej chwili.
Pozdrawiam ciepło i obserwuję.
__________________________
www.stylowo40.blogspot.com
Bardo dziękuję, dla początkującej blogerki taki komentarz to b.duża dawka energii! Dziękuję za zaproszenie, na pewno skorzystam :-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna mieszanka zdjec ciekawych miejsc i mody. Zdecydowanie musisz wiecej podrozowac i dokumentowac swoje wrazenia :)
OdpowiedzUsuń