Dzisiaj kolejny tekst, dla mnie smutny bo "nie o take Polske walczyłem" ;) Miało być lepiej a jest jak jest ... :(
"...ze względu na dotychczasowe wydarzenia w świecie
polityki, mediów, prasy i społeczeństwa wylała się ze mnie żółć.
Mam dość mamlenia ozorem, dość słuchania bełkotu, dość
krzykaczy.
Zbieram manatki, mam większe aspirację."
Paszport.
Zwyczaj nakazuje, aby dzień
święty święcić. Pobożnie sprawować pieczę nienadaremną ciałem i duchem nad intencją. Potrzeby należy odsunąć na dalszy plan pomimo usilnego
pragnienia zaistnienia w cudzych głowach. Ów głowy popiołem posypmy, nie dajmy
zwieść się złu. Ot co!
Daleki jestem od wszelkich sporów
politycznych, medialnych i ogólnie rzecz biorąc targowiska krzykaczy. Raczej w
cieniu, opozycji nieaktywnej i ciszy stoję. Bynajmniej się nie modlę.
Obserwuję. Na plan kolejny wysuwa się artyleria pielgrzymów, śpiewaków,
dobroczyńców i popaprańców. Wszelkiej maści uzurpatorzy władzy i przekonania,
że najważniejsze, to wiara. W nich samych wiara.
W oczekiwaniu na coś więcej,
niekoniecznie dobrego lub podniosłego usiłuje połączyć wątki sprzed tygodnia z
dzisiejszymi wydarzeniami. Nijak ma się to do słów zasłyszanych w telewizji,
radiu czy wyczytanych w prasie. Mam poczucie zakłamania, krzywdy,
niezrozumienia i odrzucenia. Mam iść na rzeź niewiniątek, oddać ciało i duszę
za ojczyznę. Co ojczyzna w zamian da mi? Poczucie godnego spędzenia czasu ze
znajomymi? Może zasiłek dla bezrobotnych, może emeryturę, może opiekę
zdrowotną. Może. Wszystko to postawione jest na fundamencie domysłów,
spekulacji i kłótni o wszystko i o nic. Nie mam poczucia stabilności finansowej. Pomimo
wykształcenia za które (o zgrozo!) musiałem zapłacić z własnych pieniędzy, to nie mam zagwarantowane,
że otrzymam wymarzone stanowisko w zawodzie. Ba! Nie będzie jej na pewno. Wciąż
się odbiera, zabiera, ucina i zagarnia wypłatę brutto. Ekonomista ze mnie żaden, widzę jednak na odcinku,
że brutto ma się nijak do netto. Za chwilę będzie grubo ponad 1/3! Gdzie to
idzie? Kto to konsumuje? Kto napełnia kieszenie? Owszem, można wyczytać,
dowiedzieć się, zapytać. Ja mam już dobrej zmiany, korupcyjnego mydlenia oczu
serdecznie dość.
Rewolucjonista też ze mnie żaden.
Pewnie ucieknę. Porzucę ojczyznę. Ona w zasadzie dawno mnie oddała do
emocjonalnego przytułku gdzie w głodzie i poczuciu zmarnowania życia kołyszę
się to w jedną to w drugą stronę etatu ażeby wyżyć do kolejnego miesiąca. Zawsze może
być gorzej, owszem. Zawsze może też być lepiej, prawda?
Bronię dyplom. Dopełniam
formalności. Uciekam.
Do Azji, Ameryki, Australii. Może
do Tokio, może na dalekie południe. Chleb mój gdzie praca i poczucie godnego wypełnienia się przepowiedni życia.
Tęsknota, krzywda, gorycz i płacz
chowam do kieszeni. Niech małpy robią tu co chcą. Szkoda mi czasu na nierówną
walkę z systemem, politykami, regulaminami i przeszkodami.
Bilet w jedną stronę.
Ja (już nie) Polak.
K.
A to zapowiedź kolejnego posta :)
Prześlij komentarz