Fryzjer to osoba, która wiąże się z wielkimi nadziejami ale i taka, która przysparza najwięcej stresu. Ja na przykład zawsze idę w przekonaniu, że ten akurat fryzjer, którego polecała koleżanka z nienagannym uczesaniem, zrobi mi taką fryzurę, że cały świat padnie mi u stóp, że wreszcie będę miała na głowie to, o czym zawsze marzyłam - idealną fryzurę;-)
No i wszystko zaczyna się idealnie: najpierw jest omówienie nowej fryzury, następnie mycie z cudownie relaksującym masażem głowy, który mógłby trwać wiecznie, potem delikatne rozczesywanie i błogie gmeranie we włosach. Zamykam oczy, pełny relaks! Z błogiego zamyślenia budzi mnie bardzo zadowolony z siebie fryzjer i …. szok! Co to jest! Miało być do połowy szyi a jest do połowy ucha! I czemu wyglądam tak jakbym miała na sobie hełm? I kolejny raz wychodzę wściekła!
Ale
nie tracę nadziei, następnym razem się uda! :-)
Jak
już zauważyliście, jakiś czas temu byłam u fryzjera i nie byłam zachwycona
efektem końcowym! Przyszłam do domu prawie ze łzami w oczach, ale Majcia pocieszyła mnie i kiedy
na drugi dzień umyłam włosy, okazało się, że jest dobrze. Teraz jestem
zadowolona, ale potrzebowałam czasu by się oswoić z moją nowa fryzurą. Może następnym razem to będzie strzał w dziesiątkę, zachwyt od pierwszego wrażenia, może… hmm ok ... jestem trudnym klientem ... w dodatku chyba nie do końca jeszcze wiem, jak ta idealna fryzura ma wyglądać ... :(
Proszę, powiedzcie mi, że to znacie! Ktokolwiek?
Proszę, powiedzcie mi, że to znacie! Ktokolwiek?
Dzisiejsza
stylizacja jest zdecydowanie spokojniejsza chociaż połączenie ciepłego golfu z delikatną
koronką nie jest taką oczywistością. Do tego perły i kapelusz…. poczułam się jak dama :-)
fot. Olimpia Rakowska
płaszcz - 1-2-3, sweter i kapelusz - Zara, spódnica - mój pomysł, torebka - Gino Rossi, korale - Solar, buty -tutaj
Prześlij komentarz